Niedzielny wypad..
Jakim cudem przebiec za niecały miesiąc 21 km? Pytam się jak?
Dzisiaj z Ojcem ruszyliśmy na podbój okolicznych tras w okolicy Mysłakowic.
Wybiegamy pełni optymizmu z pod domu na 1 Maja. Lecimy w kierunku Daszyńskiego. Coraz ciężej się oddycha. Niby zimno, niby ciepło....dziwnie... Potem już dla mnie standardowo na tory kolejowe i w kierunku Kostrzycy. Skręcamy w prawo i dajemy w stronę Ścięgien. W pewnym momencie skręcamy w las. Biegnie się ciężko bo podłoże grząskie i błotne ale nadal pocieszne miny.
Biegając tak po lesie znowu napotykam zaprzyjaźnione sarny. Dobiegamy do Leśnego Banku Genów i znowu skręcamy na tory. Biegnie się tragicznie bo jak na Polskie warunki jeszcze nie zdążyły zarosnąć trawą. To takie głupie klepanie z kładki na kładkę. Na tym odcinku bardzo poczułem piszczele i uda.
Dobiegamy do ul. Daszyńskiego gdzie byliśmy jakiś czas temu. Zamiast biec do domu na ciepłą kawkę znowu skręcamy w las i wracamy koło Leśnego Banku Genów i wracamy do Kostrzycy. Z tego miejsca nasze nogi nie chcą już szukać nowych tras i prowadzą do domu. Krążymy po Mysłakowicach i przed samym domem robimy kółko wokół stawu i wracamy padnięci pod dom.
Czas nie najlepszy. Biegło się bardzo dziwnie i ciężko.
Nie płaczemy jednak.. Dodaje zdjęcie jak zmieniły się nasze miny po biegu hehe
Poniżej podsumowanie treningu. Do zobaczenia.
Komentarze
Prześlij komentarz