Deszczowy Czwartek

Nie ma to jak świetna pogoda. Słoneczko, ciepełko........yhy. Nie tym razem.

Zimno, mokro, miejscami deszcze a czasami grad…Idealne warunki na trening. Może to i lepiej, że zdjęcia nie oddają wszystkich efektów. Na szczęście nie przeszkadzało mi to za bardzo i udałem się na 5km….jak się okazało na koniec z 5km zrobiło się 10 co mnie bardzo cieszy. Wydawało mi się, że biegam z jeszcze jedną osobą na plecach. Nogi jak z waty…no może raczej jak z cementu. Ciężkie, powolne. Z Mysłakowic do Kostrzycy i przez jeden z moich ulubionych lasków. Po drodze szukałem wzrokiem dzika co bym nie musiał sprawdzać swojej wytrzymałości sprintem na 100m. Na szczęście obyło się bez takich niespodzianek, jedyna zwierzyna, która przez chwile mi towarzyszyła to 3 sarny. Nie długo cieszyłem się ich widokiem bo po jakiś 200m uznały, że nie „chodzę w ich wadze” i z mięczakami nie biegają. Mówi się trudno biegnie się dalej. Z chłodzącego deszczu pogoda serwuje bardzo przyjemny dla pół łysej czaszki grad. Uradowany jak nigdy myślę o powrocie do domu.




PO CO JA BIEGAM.?  Jak dobiegam do domu już wiem po co. Po wyłączeniu stopera okazuje się całkiem dobry czas jak na mnie. Na dodatek mała niespodzianka ……rekord czwartek
Jest się z czego cieszyć. Wydaje mi się, że to dobry sposób na udowodnienie wszystkim, że nawet taki tłuścioch jak ja może pobijać swoje rekordy po 2 niepełnych miesiącach biegania..

Relacja z treningu:

Komentarze

Popularne posty