Próba bicia rekordów.
Jest pochmurny wtorek. Po robocie na Wzgórze do Rodziców. Szybki obiad całą rodzinką, kawusia i tym podobne. Żona z Mamą i Siostrą zostają raczyć się Latte a my z Ojcem idziemy bić rekordy. Przynajmniej ja miałem taki zamiar.
Jest zimno, pada, ogólnie nie przyjemnie.
Staramy się biegać w każdych warunkach więc idziemy.
Na rozgrzewkę marsz 500 m, następnie lekki trucht podobnie. Seria wymachnięć nogami poziomo i przed siebie.
Ogólnie lekka rozgrzewka.
Zestrajamy zegarki oraz aplikację endomondo ( co by można było się pochwalić hehe)
Dajemy..... Tato rusza pierwszy z wyprzedzeniem około minuty. Ma to być dla mnie motywacja żeby biec szybciej i go dogonić.
Taki trening nie jest wskazany na początku przygody z bieganiem ale nie mogłem się oprzeć pokusie pobicia własnego rekordu.
Zaczynam fajnie....jednak po kilkuset metrach znowu odczuwam swoją wagę oraz papieroski. Niech ktoś mi powie, że można palić i biegać yhyyy. Przy większym wysiłku pojemność płuc daje o sobie znać i dyszymy jak stare lokomotywy....
Lecimy po 4 kółka, każde około 1,4 km.
Dobiegam do końca, zatrzymuje stoper. Chyba dobry czas. Byłoby fajnie gdybym pamiętał poprzedni czas. Dopiero po sprawdzeniu w domu aplikacja pokazuje mi to :
Nowy rekord życiowy: 5 km w 30m:02s . O 0m:55s lepiej od poprzedniego.
Jest się z czego cieszyć. Tacie nie udało się pyknąć życiówki na 5km gdyż męczył się po drodze z mięśniami i nie za bardzo mógł swobodnie biec.
Poniżej trasa. Ciekawa na testowanie swoich możliwości czasowych.
Komentarze
Prześlij komentarz