Niedzielny trening.
Do pierwszego w życiu półmaratonu został nie cały tydzień.
Ja zamiast biegać wolałem pyszne potrawy z grilla.
Już miałem się poddać i po powrocie do domu uskutecznić drzemkę.
Coś mnie jednak tknęło żeby pójść chociaż na 3 km.
Zacząłem od kółka wokół jeziorka i w kierunku ciekawej górki pod którą zawsze ciężko mi się podchodzi.
Na zdjęciach nie robi wrażenia.
Podobno przebieżki pod takie górki to coś świetnego.
Ja dzisiaj nie widziałem w tym nic wesołego.
Początek podbiegu z uśmiechem...........
po 50 robi się stromo i już nie jest wesoło.
Pomimo tego i tak wbiega mi się lżej niż jak zaczynałem treningi w marcu.
Z góry widoczek jest przedni..
Z góry na dół i nawrót jeszcze raz.
Powrót jest już jest lżejszy i biegnie mi się dużo lepiej.
Jeszcze jedno kółko wokół jeziorka i kierunek dom.
Jest git wyszło 5 km więc nie jest źle.
Zostało jeszcze kilka dni i trzeba będzie wymęczyć jakimś cudem 21 km.
Jak będzie? nie mam pojęcia.
Tymczasem pozostało mi trenować i jeszcze raz trenować. :)
Komentarze
Prześlij komentarz