Wymęczone 5km

Nie ma to jak rześka pogoda. Przynajmniej jeden dzień gdy można swobodnie oddychać. Przy takiej aurze grzechem by było nie pobiegać. Ciepło bo około 20 stopni ale bez grzejącego słońca. Lekka mżawka chłodzi rozgrzane czoło. Z dobrym nastawieniem rozpoczynam trening. Lekki trucht, rozciąganie, wymachy, endomondo odlicza czas do startu i GO! hehe wszystko niby pięknie i pogoda itd a mnie jak się nie chciało tak dalej nie chce. Niestety powiedziało się A to trzeba gdzieś wpisać B. I tak sobie biegnę swobodnie, lekko, bez pośpiechu po ścieżkach w Mysłakowicach niedaleko parku a nawet w nim. Ptaki gwiżdżąc nadają rytm biegu, ja pod to ustalam oddech i tak sobie lecą te minuty a zarazem metry. Koniec tej bajki bo aż tak cudownie nie było. Wymęczony jak diabli, zgrzany, bez oddechu. Jedynie co dobrze pracowało to nogi. Niestety palę jeszcze te fajki i przez to mam problemy ze swobodnym oddychaniem. Być może gdyby udało mi się je ograniczyć (bo nie liczę na cud, że z marszu rzucę) to było by lepiej. Przebiegam nieco ponad 5 km i już odpoczywam w domu. Trzeba coś zmienić tylko nie wiem za bardzo co.

Komentarze

Popularne posty