VIII Półmaraton "Słowaka" Grodzisk Wlkp. 2014 UKOŃCZONY
Nie wiem od czego zacząć opis naszego startu...
Wypada a nawet należy bardzo podziękować wszystkim mieszkańcom Grodziska Wielkopolskiego za wsparcie, doping, miłe słowa oraz przywracanie uśmiechu na naszych twarzach podczas startu w półmaratonie. Nie można zapomnieć o Organizatorach oraz Wolontariuszach, którzy dbali o to abyśmy nie popadali jak muchy.
Chciałbym również podziękować Mamie, która czekała na nas w tym upale na kilku odcinkach z wodą i napojami ezo. oraz z kopem na rozpęd.
Pogoda dopisała a nawet za bardzo. W cieniu (jeżeli już się gdzieś taki znalazł) termometry wskazywały około 35 stopni. Ani jednej chmurki, zero również wiatru. Czyste niebo, żar się leje niczym w tropikach.
W takich o to warunkach przyszło nam wystartować.
5 rano pobudka, szybkie szykowanie i ruszamy w podróż do Grodziska Wielkopolskiego z Jeleniej Góry i okolic.
Jedziemy w 5 osób. Waldek, Marcin, Ernest, Mama i ja.
Podróż w pierwszą stronę mija sprawnie i przyjemnie.
Po dojechaniu na miejsce lecimy pędem do biura aby odebrać pakiety startowe.
Od momentu zaparkowania auta nie byłem w stanie zliczyć ile osób ma zamiar wystartować. Nie wspominając o osobach towarzyszących.
Po odebraniu pakietów startowych nastał czas na ubranie, szybką przekąskę oraz nawodnienie.
Krótka rozgrzewka aby nie stracić mocy( co było nieuniknione)
Idziemy na start. Na rynku w Grodzisku mnóstwo osób. Telewizja, helikopter nad głowami. Wolontariusze kierują nas na start.
Jak to już w tradycji tego biegu uroczysty przemarsz z orkiestrą na start.
Spiker ostrzega wszystkich uczestników przed warunkami atmosferycznymi oraz nawołuje a raczej neguje próby bicia rekordów. To było niemożliwe przy takim skwarze. Ten start przynajmniej dla mnie był lekcją zarówno pokory jak i poznania możliwości swojego organizmu.
Uroczyste odliczanie i ciśniemy.
Ogrom ludzi, wszyscy uśmiechnięci.
Humor niedługo później znika ze względu na trudy tych zawodów.
Trasa jednak bardzo przyjazna pełna atrakcji.
Na całe szczęście wszystkich biegaczy Organizatorzy zadbali o punkty żywieniowe jak i nawodnienie za pomocą wielkich wanien z zimną wodą.
Jak się chwilę później okazało to gdyby nie przyjaźni Mieszkańcy, którzy z własnych domów organizowali kurtyny wodne mogłoby być tragicznie. Na pewno wszyscy się ze mną zgodzą, że chyba nigdzie nie jest tak klimatycznie i miło. Wszyscy każdemy kibicują, przybijają piąteczki. Kilka ekip muzycznych po drodze nadaje takt do biegu.
W pewnym momencie gdy zalałem telefon pod prysznicem, nie mogłem słuchać zupełnie nic.....
Na moje szczęście na jednym z odcinków orkiestra nadawała "kolorowe jarmarki" co przywróciło uśmiech na mojej twarzy oraz właściwy rytm.
Cały ten bieg to nie ustająca radość a zarazem walka ze swoimi słabościami.
Jestem niesamowicie zadowolony, że mogłem tu przyjechać.
Czasów nie udało się wykręcić. Wszyscy cieszymy się, że dobiegliśmy cali i zdrowi do mety.
Pierwszy z grupy zameldował się Marcin Kapłon z czasem 1g 33m 11s. Wielkie Brawa.
Drugi przybiega Ernest, który uzyskuje czas 2g 11m 20s
Trzeci wpada Tato Waldek z czasem 2g 25m 40s.
Ja dbałem o to żeby wszyscy dobiegli cali do mety i uzyskałem słaby czas 2g 53m 58s
Nie ma tragedii :)
Dobiegamy szczęśliwi.
Organizatorzy zadbali o to aby nikt nie wyjechał nie napojony i głodny.
Wszyscy spisali się na medal i w tym punkcie mojej wypowiedzi stwierdzam, że były to najlepsze zawody w moim życiu.
Czas wracać do domu.
Trochę poleżeliśmy jeszcze pod sklepem aby się ochłodzić.
Po drodze jeszcze jedna przygoda z autem hehe Na złość 120km przed domem strzela nam sprężyna w aucie. Tylko dzięki pomocy Miłych Panów z Kożuchowa udało się przygotować samochód do dalszej drogi. Waldek dowozi nas szczęśliwie do domu i pora spać. Koniec mojej opowieści. Wszystkim polecam te zawodu i jak tylko będę miał możliwość to TAM wrócę. Nasza Galeria tutaj. Wyniki zawodów tutaj Strona organizatora i więcej info oraz zdjęć.
Komentarze
Prześlij komentarz